Dzień dziewiąty. Słońsk – Kłopotowo – Witnica – Dębno – Zielin – Mieszkowice – Macierz – Moryń – Stare Objezierze – Czachów – Piasek. 100 km.
Zaraz za Słońskiem żurawie. Jeden odłączył się od stada i zawrócił.
W Kłopotowie nielegalnie promowaliśmy się przez Wartę. Poziom wody był tak niski, że prom szorował brzuchem po dnie. Za człowieka płaci się tyle samo co za zwierzę (1 zł).
Nocleg w gospodarstwie agroturystycznym w Piasku. Ostatnich sześć kilometrów brukowaną piaszczystą drogą przez las.
Znowu trafiłam trójkę w totka.
W pierwszej części dnia dużo pod górkę i pod wiatr. Przerwa na obiad w Pyrzycach.
W Przelewicach odebrałam wygraną i kupiłam kolejne losy. Pani w kolekturze nie miała zeza i nie życzyła mi szczęścia.
Za Płońskiem zapadł zmierzch, wiatr osłabł, dzikie zwierzęta wyszły na pola. Kilka saren przebiegło nam drogę. Jadąc przez las między Laskówkiem a Jagowem, trąbiliśmy i dzwoniliśmy, żeby ostrzec dziki. Małe złe psy w ciemności są straszniejsze niż za dnia.
Do gospodarstwa agroturystycznego, w którym zarezerwowaliśmy nocleg, dotarliśmy tuż przed dziesiątą.
Brzozowy robot przy wjeździe do Zatomia. Podobne widzieliśmy w Ślazowie.
Po drodze spotkaliśmy źrebaka Cytrynkę. Nie jedliśmy obiadu. Z Bogdanki do Pustelni dojechaliśmy drogami, których nie ma na Google Maps (w atlasie samochodowym były).
Dzień dwunasty. Człopa – Trzebin – Drzonowo Wielkie – Jaglice – Wołowe Lasy – Trzcianka – Łomnica – Pokrzywno – Kłoda – Kotuń – Piła. 65 km.
Dworzec w Pile w remoncie.
Dworzec w Bydgoszczy w remoncie. Dworzec w Gliwicach też w remoncie i dworzec w Kędzierzynie też. A nosić po schodach rower z bagażem jest naprawdę trudno. A jak ktoś jest z wózkiem albo na wózku? I te remonty jakby nie przewidują na przykład podwyższania zbyt niskich peronów.
W sumie 952,63 km.
Mydło 2/3, chińskie zupki 0, przebite dętki 0.
Maksymalna prędkość ok. 50 km/h (ja) i ok. 54 km/h (Adam).
Więcej zdjęć tu, mapa tu.