Autobus linii 519, 10:30.
Chłopiec (ok. 4 l.): Widzę coś. Samochody. Autobusy. Drzewa. A ty co widzisz?
Matka: Ja widzę drzewa bez liści.
Chłopiec: Dlaczego tylko to?! (po chwili) …A ja widzę wszystko.
Autobus linii 519, 10:30.
Chłopiec (ok. 4 l.): Widzę coś. Samochody. Autobusy. Drzewa. A ty co widzisz?
Matka: Ja widzę drzewa bez liści.
Chłopiec: Dlaczego tylko to?! (po chwili) …A ja widzę wszystko.
14.01.2011 | 12:20
piekne!
17.01.2011 | 10:33
Małe dzieci są mądrzejsze niż Dorosłym się wydaje…
29.01.2011 | 2:19
Matka ma lepsz
29.01.2011 | 2:21
Brrr:
Matka ma lepszy wzrok. Albo (skutecznie) nauczyła się nie widzieć „wszystkiego”. Ale czy należy jej zazdrościć?
29.01.2011 | 6:08
Lepszy, bo widzi brak?
Czy należy jej zazdrościć? Naprawdę nie wiem.
30.01.2011 | 8:08
Tak. Bo widzi brak. Bo istotą postrzegania jest umiejętność niezauważania tego, co z punktu widzenia efektywności działania (tworzenia, rojenia, narracji – you name it) jest w danej chwili nieistotne.
Kto widzi wszystko – nie widzi (tak naprawdę) nic.
Ale dziwnym trafem, to nie jej zazdroszczę – lecz dziecku!
Czyż nie jest to zadziwiające?
30.01.2011 | 9:05
Kto nic nie widzi – nie widzi (tak naprawdę) nic.
Sorry, Telemachu – to te stare przyzwyczajenia :)
„Ale dziwnym trafem, to nie jej zazdroszczę – lecz dziecku!
Czyż nie jest to zadziwiające?”
Odpowiem wprost, Telemachu: nie, to że ktoś wolałby widzieć coś, niż nic, nie jest zadziwiające.
30.01.2011 | 9:36
Logosie (witaj w moich skromnych progach), za pozwoleniem:
1. „Kto nic nie widzi – nie widzi nic” – zgoda, ale to tautologia, która nic nie wnosi.
2. Telemach twierdzi: „Kto widzi wszystko – nie widzi nic”. Więc kiedy mówi, że zazdrości dziecku, to tak, jakby mówił, że wolałby właśnie nic nie widzieć. Jeśli nawet nie jest to zadziwiające, to zastanawiające jest na pewno.
30.01.2011 | 9:42
3. I po zastanowieniu: jeżeli „widzieć” znaczy „postrzegać TYLKO to, co istotne z punktu widzenia efektywności działania”, to ja tę zazdrość Telemacha rozumiem jako tęsknotę za postrzeganiem bezinteresownym i niepraktycznym. Jakoś tak.
30.01.2011 | 11:37
to tautologia, która nic nie wnosi
zgadzam się – nie wnosi :)
zgadzam się również z tym, że to co telemach pisze nie tylko zastanawia, ale i zadziwia (czasami)
… to ja tę zazdrość Telemacha rozumiem jako tęsknotę za postrzeganiem bezinteresownym i niepraktycznym. Jakoś tak.
Skoro tęskni, to tego nie posiada, prawda?
(Albo odczuwa tego brak – co nie jest wszak jednoznaczne z nieposiadaniem.)
Wychodzi więc na to, że telemach jest interesowny i praktyczny.
I dlatego zazdrości dziecku.
Jakoś tak :)
31.01.2011 | 12:03
Zaraz interesowny i praktyczny :-) Mówimy o własnościach postrzegania, nie Telemacha.
31.01.2011 | 12:07
A jeżeli, jak sam – dość przewrotnie, ale chyba nie bez racji – zauważasz, odczuwanie braku czegoś nie jest jednoznaczne z nieposiadaniem tego czegoś, to czy nie zbyt pochopnie wyciągasz wniosek? ;-)
31.01.2011 | 12:29
A à propos widzenia braku:
„Just look down the road and tell me if you can see either of them.”
„I see nobody on the road.” said Alice.
„I only wish I had such eyes,” the King remarked in a fretful tone. „To be able to see Nobody! And at such a distance too!”
[Lewis Carroll, Through the Looking-Glass, and What Alice Found There]
31.01.2011 | 7:34
@jesień: dziękuję za życzliwe odczytanie. Domniemanie niewinności czasem (jednak) zafunkcjonuje. Nie u każdego – ale mimo wszystko. ;)
A moja uwaga (kto wiidzi wszystko – nie widzi nic) jest konsekwencją banalnego (już w międzyczasie) odkrycia neurofizjologów, że postrzeganie jest procesem selektywnym. Kto nie jest w stanie dokonać selekcji – patrzy. Ale nie widzi tak naprawdę, bo żeby zobaczyć, trzeba oddzielić to co się jawi, od tego co można przyjąć i zatrzymać. . Nie napisałem tego w celu sprowokowania znanego mi (w międzyczasie od lat) LA, nie wiedziałem nawet, że będę tutaj skonfrontowany z jego (zwyczajowo) pełnym ciepłej życzliwości komentarzem. Jak łatwo można się pomylić. Jak łatwo.
Zanim rozpocznie się dyskusja o charakterze personalnym, chciałbym podkreślić, że Logos trafnie postrzega mnie jako kogoś, kogo należy dogonić i napiętnować. Zdemaskować. Jestem niedobrym człowiekiem.
t.
31.01.2011 | 9:23
@ telemach: Czytanie nieżyczliwe wydaje mi się stratą czasu. Jeżeli czemukolwiek służy, to chyba tylko poprawieniu samopoczucia czytającego. Sens ma czytanie krytyczne, nieżyczliwe go nie ma – tak myślę :-)
Nie wiem, czy różnica w percepcji matki i dziecka na tyle dużego, że umie już mówić, jest aż tak głęboka, że chłopiec patrzy nieselektywnie, a matka selektywnie. Chłopiec coś jednak postrzega, nawet to nazywa, część z tego pewnie zapamięta, może nawet wyciągnie z tych spostrzeżeń jakieś wnioski – a czegoś (chociażby szyby, przez którą patrzy) nie zauważa. Łatwiej mi sobie wyobrazić taką zasadniczą różnicę percepcji w przypadku matki i noworodka / niemowlęcia. W sytuacji z autobusu może chodzi tylko o różne filtry?
31.01.2011 | 9:33
(Logos odwiedził mnie zresztą po raz pierwszy, więc ta konfrontacja dla mnie także jest zaskoczeniem. Mam nadzieję, że dyskusja o charakterze personalnym się nie rozpocznie.)
02.02.2011 | 11:13
W zasadzie sprawa widzenia dorosłego sprowadza się do prostego: widzimy to co wiemy, że możemy zobaczyć. Widzenie dziecięce wydaje się funkcjonować odmiennie – jest w nim więcej prób i chęci zobaczenia, a mniej ograniczeń wynikających z wiedzy o sposobie funkcjonowania świata – stąd chyba konfuzja.
05.02.2011 | 3:49
Zgoda :-)
07.02.2011 | 7:30
Nie wiem, kto to jest Logos Amicus, ale się go/jej boję. Kojarzy mi się z moim byłym, T.Ł. Ta grecko-łacińska hybryda onomastyczna jest trochę spooky.
07.02.2011 | 11:08
Terlemach: „Jestem niedobrym człowiekiem.”
Telemachu, bez przesady. To chyba jakaś (aż nazbyt samokrytyczna) nadinterpretacja ;)
07.02.2011 | 11:18
mrówkodzik: Nie wiem, kto to jest Logos Amicus, ale się go/jej boję.
I słusznie.
mrówkodzik: Ta grecko-łacińska hybryda onomastyczna jest trochę spooky.
Też słusznie. (ale żeby się tak wszystkiego bać, nawet… „hybrydy onomastycznej”)?
PS. Bo ja np. hybrydy (jak się zowie) mrówkodzik się nie boję nic a nic, (co najwyżej z zaciekwanieniem mógłbym się przyglądnąć takiemu kuriozum :) )
Ale, ale… chyba było coś takiego jak hybrydyzacja somatyczna?
No i mamy teraz tego ofiary :)
07.02.2011 | 6:56
Nie wiem, czyim amicusem test ten Logos, ale mam wrażenie, że to nie dość że hiperboliczne, to jeszcze takie troche oksymoroniaste nazwanie, że przyjaciel, w sensie, nie że rozumny;-]
i nie hybrydy się boję. stworzenia kryptozoologiczne nie mają takich lęków zwykle, bo same są dziwadłami, a to zwiększa wgląd, ogląd i – przede wszystkim – wrażliwość. to przeczucie charakteru desygnatu, niezwiązane w zasadzie bezpośrednio z nickiem, wywołuje we mnie taką instynktowną obawę, jak np. widok niebieskich beczek.
telemachu – ty zaś widzisz, możesz żyć spokojnie.
kto to powiedział, „Beware of the man whose God is in the skies.” Tak mi się skojarzyło. Mutatis mutandis, oczywiście, żeby się teraz z teologią nie zaczęło.