Kiedy Iwasz był mały, Dorośli pytali go co rano, wśród czułości i zachwytów:
– Co ci się śniło synku? Co się śniło mojemu synkowi, wnuczkowi, Iwaszkowi mojemu, co?
A on, nieporuszony, z właściwym sobie spokojem, odpowiadał niezmiennie:
– Lyba.
Kiedy Iwasz był mały, Dorośli pytali go co rano, wśród czułości i zachwytów:
– Co ci się śniło synku? Co się śniło mojemu synkowi, wnuczkowi, Iwaszkowi mojemu, co?
A on, nieporuszony, z właściwym sobie spokojem, odpowiadał niezmiennie:
– Lyba.
09.03.2011 | 10:32
a pamiętasz, jak naszemu bratu S. życzyłyśmy, żeby przyśniła mu się wielka kololowa lyba, a on dodawał, że złożona z wielu małych kolorowych lybek?
09.03.2011 | 11:07
Pamiętam! A my mówiłyśmy na koniec: „I każda w innym kolorze” :-)
10.03.2011 | 7:01
Niech żyje lyba, kuk psiuty i wuluśka i koza i hasiory. Po wsze czasy. Amen.
10.03.2011 | 7:01
I zastrugaczka na robale.
10.03.2011 | 12:49
Lyba się swego czasu zmaterializowała jako podchoinkowy prezent dla Iwasza, potem jeździła w żółtku Panny To, kiedy używał go Iwasz, a potem wylądowała w nowym domu w sypialni na parapecie. I nadal się śni…