Rumunia 2004, dworzec autobusowy w Suczawie. Zaczepia mnie mała Cyganka. Wyciąga dłoń i natrętnie błagalnym tonem mówi coś, czego nie rozumiem. Kręcę odmownie głową, dziewczynka znika. Po chwili pojawia się znowu, boleśnie szczypie mnie w ramię, krzywi się paskudnie i mamrocze coś, czego także nie rozumiem, ale co zdecydowanie brzmi jak klątwa.
Polska 2009, w-wski tramwaj. Wsiada obszarpany mężczyzna z gnijącą nogą, klęka w przejściu między siedzeniami i zaczyna recytować:
– Szanowni państwo nie mam pracy nie mam domu jestem chory nie mam na leki…
Jeden z pasażerów brutalnie łapie go za ramię, podnosi z klęczek i popycha w stronę siedzenia.
– Siadaj!
Mężczyzna z gnijącą nogą protestuje nieśmiało:
– Ale ja chciałem coś użebrać…
– Siadaj! Siadaj jak człowiek.
Polska 2010, Dworzec Centralny w W-wie. Darka zaczepia mężczyzna o kulach i prosi o pieniądze. Darek odmawia. Kaleka patrzy mu głęboko w oczy i mówi:
– Życzę zdrowia…
03.07.2011 | 11:24
brrrr.
Ale z drugiej strony – postęp
03.07.2011 | 11:34
Może postęp, a może wieczny powrót…
04.07.2011 | 11:07
Dzisiaj w tramwaju jechała stara bomżyca (z rosyjskiego – skrót od: bez opriedielionnogo miesta żitiel’stwa, po polsku – bez stałego miejsca zamieszkania). Miala na sobie kilka spódnic, wierzchnią rdzawozłotą, ciepłą niebieską kurtkę, brązową czapkę z daszkiem wciśniętą na chustkę nieokreślonego koloru, buty typu „Relax”. Była obwiązana paskami z materiału, trzymała dwie czy trzy reklamówki z dobytkiem, a obok niej stala spora walizka z beżowego skaju, taka jakie produkowano w krajach byłego obozu w latach siedemdzesiątych. Na palcach miala kilka dużych pierścieni o nieco odpustowym charakterze. Spała. W pewnym momencie Zosh, która stała obok mnie, skierowała mój wzrok na bomżycę. Obudzila się i było widać jej twarz.. Twarz prawdziwej czarownicy z bajek braci Grimm.
04.07.2011 | 3:03
„Może postęp, a może wieczny powrót…”
To ja, jeśli mogę sobie wybrać, wolę jednak otrzymać życzenia zdrowia i pomyślności niż być przeklinanym i obrzucanym urokami.
Poważnie. W tym sensie (uparł się) jednak postęp.
04.07.2011 | 3:17
Tylko że mnie się wydaje, że te życzenia zdrowia to też była klątwa. Zawoalowana i bez szczypania, więc może w tym sensie postęp, ale jednak klątwa, jak najbardziej.
04.07.2011 | 7:34
„Tylko że mnie się wydaje, że te życzenia zdrowia to też była klątwa. Zawoalowana i bez szczypania, więc może w tym sensie postęp, ale jednak klątwa, jak najbardziej.”
Tego istotnie nigdy i w żadnym przypadku nie można całkiem wykluczyć. W żadnej sytuacji, w żadnych okolicznościach. Chwalą, a tak naprawdę ganią w sposób zawoalowany. Mówi że kocha, a tak naprawdę to obrzuca wyrazami. I ani chybi źle życzy.
Swoboda interpretacji i jej pułapki. Owoce morza z warzywniaka.
04.07.2011 | 7:36
A wiesz, żebrak, to w średniowieczu była uznana i całkiem szanowana profesja. W przeciwieństwie do takich np. komediantów z różnych seriali.
04.07.2011 | 8:29
@ telemach:
Ech, no uparłeś się, istotnie :-)
Zazwyczaj jestem daleka od przypisywania ludziom złych intencji, Darek również. A jednak w tonie żebraka, w nacisku z jakim swoje życzenia wypowiedział, w intensywności jego spojrzenia, było coś, co sprawiło, że Darkowi zrobiło się nieswojo.
Może niepotrzebnie. W imię swobody interpretacji – nie upieram się :-) Może być i postęp.
O żebrakach w średniowieczu słyszałam, chociaż nie bardzo dużo. W pewnym sensie byli potrzebni, żeby było komu dawać jałmużnę, prawda?
U dzisiejszych chrześcijan potrzeba dawania jałmużny chyba nie jest aż tak paląca.
05.07.2011 | 6:09
Nie lubimy tych, którzy pokazują nam rzeczywistość w jakiej nie chcielibyśmy sami się znaleźć. Dajemy jałmużnę i odchodzimy pospiesznie lub odpędzamy, jak zły sen.
W latach siedemdziesiątych ub. wieku odbywały się tzw. peregrynacje kopie obrazu Matki Boskiej Częstochowskiej. Gromadziły się w parafiach tysiące ludzi. Wtedy po raz pierwszy zobaczyłem zawodowego żebraka: długie kręcone włosy i takaż broda (niczym Karol Marks), płaszcz w stylu wojskowej pałatki okrywającej całe ciało i on siedzący przed kościołem. Dotąd znałem żebraków tylko z filmów… wtedy zobaczyłem ich bezpośrednio. Było to dziwne, żeby nie powiedzieć… niesmaczne doświadczenie.
05.07.2011 | 5:06
@ caddicus: Coś w tym jest. Żebracy nie wywołują we mnie prostego współczucia, tylko jakąś dziwną mieszaninę współczucia, obrzydzenia (ci śmierdzący), niechęci, zażenowania, wstydu i niejasnych wyrzutów sumienia.
@ mamrot: A na dworcu w K-cach była taka bomżyca, która wyglądała jak postać z obrazu Boscha.
06.07.2011 | 10:43
O żebrakach w średniowieczu pisal Geremek. Nie lubię żebraków, raczej im nie współczuję i nigdy nie daję im pieniędzy, papierosa czasami…
07.07.2011 | 9:38
Taka pętla z ęebrakami. Ich wina jeęleli sę w tej sytuacji, ale nie zawsze, nie do końca. Gdyby chcieli lepiej to trzeba sie ruszyć! No ale społeczeństwo nie zawsze pozwala albo utrudnia.
Pozatym jak 3 żebrakow sie spotka w ciągu jednego dnia, pierwszy grał fajnie w autobusie to może coś dostanie, no ale trzeciemu powiesz nie i będzie ci „życzyl takiego zdrowia” jak ON nie ma pojęcią o TOBIE.
Nie łatwa sytuacja..