Z kobietami Lola Amatorka nigdy się dobrze nie dogadywała. Przyjaciółkę miała tylko jedną, Obłąkaną Bibliotekarkę. Spotykały się od czasu do czasu na piwo. Lola przychodziła po południu do biblioteki i szukała przyjaciółki między półkami. Najczęściej znajdowała ją drzemiącą w literaturze rosyjskiej, z rozczochraną głową wspartą na oprawnych w papier pakowy grzbietach Archipelagu GUŁag. Potem szły do pobliskiej Café Autodafé. Po drodze mijały starego czerwonego saaba. Bibliotekarka za każdym razem pluła pod jego koła, mamrocząc najgorsze złorzeczenia.
A żebyś kurwo zdechła, trudną rybką się zadławiła, od pioruna zginęła, utonęła, wypadek samochodowy samolotowy okrętowy miała, coś przedawkowała, żebyś na raka zachorowała, hifa syfa alzheimera, obturę i białaczkę, grzybicę i motylicę, żeby wszystkie te dzieci wyskrobane do twojej macicy obwisłej wróciły i rzygając w łożysko przez gnijące pępowiny, na śmierć cię zatruły, żeby cię własna pizda zębata pożarła, żebyś zdechła, zeszła, nie żyła i umarła… a ty, ty, szkoda, żeś na tej wojnie nie zginął, na minie nie wyleciał, bym miała rentę i dobre wspomnienia bym miała, tfu.
Bo Obłąkana Bibliotekarka miała męża, Bojownika o Pokój i Szczęście, a ten mąż miał zagraniczną kochankę. Kochanka też walczyła o pokój i szczęście i też była obłąkana, ubierała się tak samo jak Bojownik, strzygła krótko, dużo piła i po swojej zagranicy jeździła rozklekotanym czerwonym saabem, dokładnie takim, jak ten zaparkowany niedaleko Café Autodafé.
A potem ta kochanka miała wylew i umarła.
Lola i Bibliotekarka umówiły się na piwo. Kiedy przechodziły koło czerwonego saaba, Bibliotekarka spuściła wzrok. Nie splunęła. Za boczną szybą Lola zauważyła karteczkę.
Sprzedam. Tel. 606…
20.02.2012 | 10:23
wiązanka klątw i przekleństw z ust Obłąkanej Bibliotekarki to znakomity diss, w sensie gatunku hiphopowego. i nawet są rymy!
„A żebyś kurwo zdechła, trudną rybką się zadławiła,
od pioruna zginęła, utonęła,
wypadek samochodowy samolotowy okrętowy miała,
coś przedawkowała,
żebyś na raka zachorowała,
hifa syfa alzheimera, obturę i białaczkę,
grzybicę i motylicę,
żeby wszystkie te dzieci wyskrobane do twojej macicy
obwisłej wróciły i rzygając w łożysko przez gnijące pępowiny,
na śmierć cię zatruły,
żeby cię własna pizda zębata pożarła,
żebyś zdechła, zeszła, nie żyła i umarła… ”
:]
[kafe ałtodafe, z akcentami na KAfe i ałtoDAfe, koniecznie tak wymawiać.]
20.02.2012 | 10:32
Fszystko Fajnie, ale nie wierzę w tego taga, że to „historie zmyślone”. Tego bluzga nikt nie wymyśli.
Przy okazji, nie wiem czy okazja dobra, ale mnie korci, bo z podesłania Rysia od Bobika poznałem nowy dowcip o blondynkach:
Kobiety mają np. o 30 proc. wyższe rachunki za naprawy samochodów. Dlaczego? Bo mechanik zakłada, że kobieta mniej rozumie z tego, co jej tłumaczy. A w szpitalu czy banku wszyscy jesteśmy blondynkami.
To stąd.
21.02.2012 | 12:43
Obłąkana bibliotekarka pluć przestała, gdy dowiedziała się o wylewie Kochanki. Pomyślała, że to ona przyzywa Kochankom śmierć (już raz wcześniej tak się stało) i poczuła strach przed Karą Bożą, jak skazaniec przed szubienicą. Nie pomogło. Bibliotekarka zmieniła trasę do Cafe Autodafe, bo na widok miejsca, gdzie stał czerwony saab nacchodziły ją – z upływem czasu coraz słabsze – wyrzuty sumienia.
21.02.2012 | 4:55
@ mrówk: A ja twórca ciemna jak tatabaka, która wiele rzeczy robi niechcący i kosmicznym mimochodem, nawet nie wiedziałam, że istnieje taki gatunek jak diss!
Tak, absolutnie KAfe autoDAfe, zastanawiam się nawet nad zmianą pisowni na Cáfe Atodáfe.
Vrublini zapowiadał, że stanie w obronie bibliotekarskiego honoru. Czekamy :-)
@ andsol: Ha, ten bluzg jest akurat najbardziej zmyślonym elementem historii.
A dowcip brzmi trochę jak ponura prawda, a nie dowcip. Ale może rozumiem tylko 70 procent ;-)
@ mamrot: Tylko co sprawiało Bibliotekarce większą przykrość – wyrzuty sumienia czy to, że są coraz słabsze?
A Lola nawet chciała tego saaba kupić, ale obawiała się reakcji przyjaciółki.
@ mrówkodzik: Pewnie, to najlepsza knajpa na placu Zbawiciela.
21.02.2012 | 8:11
No, dowcip w tym, że to nie dowcip :(
21.02.2012 | 8:28
Ech :-(
22.02.2012 | 11:35
Przykrość sprawiały Bibliotekarce wyrzuty sumienia, ich słabnięcie było wielką ulgą. A Lola mogłaby kupić saaba, tylko nie powinna nim wozić Bibliotekarki przed upływem siedmiu lat od śmierci Kochanki (tyle trwa całkowity zanik wyrzutów sumienia spowodowanych ściągnięciem na kogoś nagłego i niespodziewanego zgonu).
22.02.2012 | 10:30
Ooo, to w takim razie może kupi. Siedem lat, mówisz?
23.02.2012 | 10:12
o tym, czy historia jest prawdziwa, czy zmyślona – powinien rozstrzygać czytelnik. zastępując przysłowiowego portiera w wydawnictwie. Philip Roth wspominał niegdyś (gdzie?, gdzie?) jak to portier w wydawnictwie udzielał mu wskazówek, reprymand oraz pouczeń i dostarczał jedynie słusznego wytrycha interpretacyjnego do rothowskiej prozy.
Roth miał szczęście.
23.02.2012 | 10:47
Biedna bibliotekarka. Oj biedna. Ja ją rozumiem. W końcu u nas w pracy same albo stare panny, albo wdowy nie zawsze słomiane, albo panny niedotykalskie. I nie ważne, że kątem plujące, śmierdzące, stare, zgrzybiałe bibliotekary, nie ważne, że wredne sucze, często infantylne, egzaltowane, niedoruchane. Ćlamiące, irytujące, krzykliwe stare malutkie, często obłąkane także. I na tego saaba też je nie stać. Bo to w sumie biedne często kobiety ciężko doświadczone przez los.
Oj biedna ta bibliotekarka, szkoda mi jej. Przyjdzie potem taka do pracy i będzie mi marudzić.
23.02.2012 | 11:46
Obłąkana bibliotekarka nie jest wcale zgrzybiała i zgryźliwa, usposobienie ma raczej pogodne, choć popada w stany histeryczne. Jest leniwa, ale nikomu nie wredzi. Nie trzeba się nad nią użalać, bo w gruncie rzeczy świetnie sobie radzi. Poza tym ma Lolę, której do momentu kupienia saaba zostalo już tylko dwa lata.
23.02.2012 | 11:50
@ telemach: Wydawcy też sobie roszczą prawo do rozstrzygania, piszą na okładkach książek, że „roman”, serie mają, że fiction albo non… I księgarze, i bibliotekarze…
Ale może rzeczywiście nie powinno się tak naklejać ceny.
To ładne, z tym portierem (chciałabym wiedzieć gdzie). Ale to chyba trzeba by za granicę pojechać, bo podejrzewam, że w niewielu polskich wydawnictwach są portierzy. No chyba że – sądząc po rozmiarach biura – we WSiP :-)
@ Caviardage: Ale ta od Loli była całkiem okej, tyle że obłąkana i rozczochrana. A w pracy nie marudziła, bo przez większość czasu spała między półkami.
23.02.2012 | 11:53
To znaczy dwa lata do wożenia saabem Bibliotekarki pozbawionej wyrzutów sumienia. Lola powinna kupić saaba już, bo to niezła inwestycja. Mogłaby w nim hodować pieczarki pod folią na końskim nawozie. Tylko musiałaby bardzo uważać na obce zarodniki, ponieważ kiedyś na pediatrii jednego z klinicznych szpitali w W. zmarło dziecko zatrute muchomorem sromotnikowym, zakupionym przez jego mamusię wraz z dorodnymi pieczarkami w spożywczaku na rogu.
23.02.2012 | 12:00
No ale toż te wszystkie przymioty bibliotekarek nie występują w przyrodzie jednocześnie, w każdym razie nie zawsze. Na szczęście, bo jeszcze z tymi obłąkanymi idzie wytrzymać.
23.02.2012 | 12:49
@ mamrot: Ciekawy pomysł, hodować pieczarki w starym saabie :-) Gdyby dobrze okna zamknąć, to obce zarodniki pewnie by się nie dostały.
23.02.2012 | 1:39
A może Lola nie zaryzykuje i wykorzysta auto zgodnie z przeznaczenie?
30.12.2013 | 12:05
Też mnie niedawno uświadomiono w pracy co to jest ten DISS. Mówili : „Aaale go zdisował! Ojaaaa”. A ja : „co? co zrobił?” i w końcu mi wytłumaczyli, bo pewnie mieli już dość moich głupich pytań.