Kiedy umarła prababcia Pelagia, pradziadek pomalował wszystko na olejno. Nawet wannę. A potem wykuł imię prababci na kamieniu w ogrodzie i pogrążył się w najczarniejszym smutku.
Sprowadziliśmy się do niego latem. Pierwszego dnia zbierałam z trawy czereśnie i jadłam z pestkami, a potem bałam się, że w brzuchu wyrośnie mi drzewo. W garażu zobaczyłam czerwony trójkołowy rowerek.
Łazienkę od kuchni oddzielał tylko kredens, ten, którego się trzymałam, kiedy mama szarpała mnie za włosy przy porannym czesaniu, i brązowa zasłona w żółte kwiaty podobne do rosnących pod oknem dziecinnego ślinababów. Wanna miała śmieszne krzywe nóżki, obok stał wieszak na ubrania.
Brat przyjeżdżał na lato. Całe dnie spędzaliśmy w ogrodzie, zapamiętałam je jako przesterowane w orwokolorze złotozielone slajdy. Młodszy brat, młodsza siostra i ja, dzieci do ogrodu, dzieci do kąpieli.
Kąpaliśmy się razem, zanim zaczęliśmy się wstydzić. Pewnego dnia brat po wejściu do wanny zwinął się w kłębek i zasłonił rękoma. Zdziwione zapytałyśmy, co robi. Zasłaniam jajka, powiedział.
08.04.2012 | 11:49
Jajka! Bardzo sympatyczna proza proszę Pani.
09.04.2012 | 12:25
A moja babcia miała na imię Petronela. Ech, gdzie sobie poszły te imiona stosowne dla godnych starszych pań. Choć prawdę mówiąc gdzie była ta godność, gdy ganiała za mną z miotłą dookoła stołu…
09.04.2012 | 4:51
Moja mama miała na imię Scholastyka:)
09.04.2012 | 10:35
A ojciec Biednego Cieślaka ma na imię Aoryst:P
Zazdroszczę krzywonóżnej (nożnej?) wanny:)
09.04.2012 | 10:22
No ja pamiętam coś… Podejrzewam, że całym tym wstydzeniem narobiłem problemów dorosłym, bo potem dzieci chciałby się myć osobno i wszystko to dłużej trwało.
Co zaś się tyczy babć, to nasza ma na imię Krystyna i ja bardzo chciałem, żeby moja córka miała tak na imię. Ale urodził się syn :)
10.04.2012 | 9:17
Wuj mojej byłej miał na imię Engelbert (mawiali na niego Bercik), jego siostra – Edeltrauta (czyli Trudka) [co mi przypomina, że w piwnicy zabrzańskiego mieszkania ktoś wyłożył różowe kuleczki na skrawkach gazety i napisał odręcznie karteczkę, po czym przywiesił ją na drzwiach: UWAGA!!! Trudka na szczury!]
10.04.2012 | 12:43
Moja Babcia miała na imię Kazimiera, a prababcia – Helena, w ich rodzinie zaś każdy pierworodny syn nosił imię Hipolit, a ja kiedyś chcialam nazywać się Róża – to imię przyniósł mi kalendarz.
13.04.2012 | 12:41
Żeby wykąpać Dzieci, trzeba było napalić w kuchni węglowej, gdzie w palenisku mieściła się wężownica, przez którą przepływała woda, ogrzewała się, płynęła do góry do termona wielkiego. Po paru godzinach palenia ilość wody potrzebną do jednej kąpieli. Dlatego pakowaliśmy was razem do wanny. Inaczej dla każdego byłaby tylko jedna trzecia ciepłej wody. Potem Dziadzia zafundował instalację w termonie wielkiej grzały elektrycznej i wężownicę odłączono. Działała dość krótko, bo się przepaliła, a po ’89 nikt już tak energożernych sprzętów nie produkował. Trzeba było czekać na bieżącą ciepłą wodę aż do remontu w 1995 roku. Natomiast przez caly wcześniejszy czas dzialał termon mały nad zlewem w kuchni. Zimą z ’95 na ’96 rok ze starej kuchni powstały nowa kuchnia i nowa łazienka.
13.04.2012 | 3:19
Co mi przypomniało, Pani Mamo, że kiedy raz nam trafił szlag piecyk, a była pora kąpieli, mama – osoba zaradna – włączyła niewypełnioną praniem pralkę na 90°C, odczekała, a kiedy już pralka zaczęła wypuszczać z siebie wrzątek, zatkała korek w wannie, dolała zimnej i zapędziła brata i mnie do wanny.
Dopóki brat się nie zaczął zasłaniać – tajemnica rozwikłała się cztery lata później, kiedy byłem w jego wieku – kąpałem się z nim i mieliśmy różne ciekawe pomysły. Raz bawiliśmy się w słupy ogłoszeniowe. Jak już z wymoczonych butelek poschodziły etykiety, naklejaliśmy je sobie na różne części ciała. Ale nie chciały się zbytnio trzymać, więc znaleźliśmy jakąś maść. Dzięki niej trzymało się znakomicie. Tyle że po 10 minutach zaczęło piec. Brat zerwał sobie z piersi owalną etykietę, pod którą znajdowało się owalne za czerwienienie. Pozrywaliśmy z siebie wszystko, cośmy nakleili i w każdym miejscu purpurą bił kształt naklejki. Krzyczałem najgłośniej, także dlatego, że brat postanowił okleić mi siusiaka. Do łazienki wpadła mama.
– Co się tak drzecie, jakby was ze skóry obdzierali?!
– Pieeeeczeeee!!!
I wtedy na pralce zauważyła zużytą do połowy maść rozgrzewającą ABC. Chłodziła nas letnią wodą.
15.04.2012 | 12:58
Kiedy umarła prababcia Pelagia od pierwszego zdania* przypomniała mi się fraza z „Między nami dobrze jest”:
„Umarło, umarło, to wzięło sobie Apap”… [czy jakoś tak bo tekstu przed sobą nie mam]
a potem już mi się przekształciło to wszystko w : Umarło między nami, ale dobrze jest, choć już razem nie wchodzimy do jednej wanny.
*dwuznaczność zdaniowa zamierzona.
10.06.2012 | 12:47
@ Patatak : Dziękuję :-)
@ andsol, (Caddicus Caddi): Gdzie się podziały te imiona… To jak z Nerudy.
@ Agt: A matka mogłaby mieć na imię Synekdocha :-)
@ iwasz: Może przestali nas kąpać.
@ plusz: A Edeltrudka to szlachetna trutka, taka niebylejaka.
@ mamrot: W czasach przed powstaniem łazienki kąpałam się przeważnie we wstawionej do wanny miednicy, do której nalewało się wody z termona małego.
@ plusz: My nie mieliśmy przygód z maścią, ale panna To i ja znalazłyśmy raz w łazience balonik. Koło mydelniczki leżał. I zaczęłyśmy się bawić tym balonikiem, napełniać go wodą itd. A potem przyszedł tata i strasznie się rozzłościł. Zabrał nam balonik, wyrzucił, nakrzyczał i w ogóle nie wyjaśnił dlaczego.
@ Caviardage: Prababcia Pelagia od pierwszego zdania – ładne! Jak imię jakiejś świętej :-)