dla Adama, z podziękowaniami za notatki
Najpierw był śmieszny steward. Kiedy Adam zapytał, z czym są kanapki, powiedział, że one is with cheese, and the other with, er – uśmiechnął się rozbrajająco – something… chicken, I think. Miał fajną kamizelkę, w paseczki. Spojrzeliśmy po sobie ucieszeni. Słodki jest, nie?
W Amsterdamie wylądowaliśmy trochę przed trzecią. Do odprawy paszportowej były dwie kolejki, nasza przesuwała się bardzo powoli, więc Kasia, Grażyna i Blanka zniecierpliwione poszły do tej drugiej. Adam i ja zostaliśmy, bo spodobali nam się celnicy. Jeden był rudy, drugi blady, trzeci miał odstające uszy; starali się zachowywać urzędową powagę, ale co chwila przebijało się spod niej nieco surrealistyczne rozbawienie; momentami wyglądali, jakby za chwilę wszyscy trzej mieli parsknąć śmiechem. Ten z uszami oglądał każdy paszport tak uważnie, jakby badał pod mikroskopem jakiegoś rzadkiego i niezwykle dziwnego owada, ten rudy co chwila wychylał się z celniczej budki i mówił do ubranej na różowo dziewczynki bawiącej się szklanymi drzwiami: Hi, candy girl! Don’t you think you’re too candy?
Odprawiłam się w końcu w drugiej budce, bo cała kolejka przeszła. Przede mną – powiedział Adam, kiedy spotkaliśmy się po drugiej stronie – była kobieta po pięćdziesiątce. Celnik zapytał ją: What’s the purpose of your visit? Business. What kind of business? Librarian – powiedział Adam pełną godności twardą angielszczyzną – I’m a librarian, powiedziała. A on na to: Librarian, you say. Like in Michael Jackson’s song? You know the song? Librarian girl. I zaczął śpiewać. I love you, librarian girl, all the time… A za nim ten drugi i trzeci.
Wieczorem odebrałam wiadomość od Mademoiselle Blanche:
Mademoiselle się w Londynie czyma, czegobądź, tęczy czy poręczy. Jakby Mademoiselle miała czas, siły i wolę, to ja bym chciała książkę z obrazkami, Bloomsbury Portraits, obojętnie jaką, jedna była wydana w 1994, druga w 2001 r., może też jest jakaś nowsza, obojętnie, najbardziej chodzi oczywiście o twórczość Duncana Granta, jego monografii żadnej onlajn nie znalazłam, toteż. Jest taki antykwariat przy Russel Sq., to jest nomenomen nieopodal Bloomsbury, tam jest dużo ciekawych i niemodnych książek.
Do Bloomsbury pojechaliśmy ostatniego dnia. Ze stacji wyszliśmy po kręconych schodach. W połowie drogi usłyszeliśmy z głośnika, że lepiej byłoby jechać windą, bo schody mają 175 stopni, co odpowiada iluśtam piętrom. Czekaj – zapytała Blanka na Russell Square, kiedy już złapała oddech – ale w tej piosence Michaela Jacksona jest Liberian, nie librarian, prawda?
Odwiedziliśmy trzy bardzo przyjemne antykwariaty, ale w żadnym nie było książki dla Mademoiselle Blanche, więc pojechaliśmy do sklepu z zabawkami, gdzie kupiliśmy skunksa, sowę i lukrecji za cztery funty. Kiedy wysiedliśmy na Earls Court, Adam złapał mnie za rękę. Guzik – powiedział. Poczekajmy. Blanka – krzyknęłam – poczekaj. Ludzie przeszli, metro pojechało, guzik leżał na krawędzi peronu.
03.05.2012 | 5:29
Zdjęcie tak ostre, że wszystko wydaje się jak prawdziwe.
04.05.2012 | 12:30
co się stało z sową i skunksem? chętnie by je poznała moja menażeria: piesio z trzema sercami, szczur hieronim i lemur-w-przebraniu-świnki-morskiej oraz srebrny jamnik i w ogóle kiełkujący embrion ziemniaka.
04.05.2012 | 9:25
Skunks powędrował do Tyszkiewiczka, Sowa w ręce Radtke. Taki był plan. I został zrealizowany.
07.05.2012 | 11:42
A lukrecję pożarliście. Słyszałam o śpiewających kelnerach ale o pograniczniko-celnikach jeszcze nie – ja też chcę do Londynu!!!!!
08.05.2012 | 11:27
Przez tych Waszych celników przyśniło mi się dziś, że poszłam do pedalskiej księgarni w BUW-ie (nie ma tam takiej księgarni i książki, które w niej oglądałam, też nie istnieją) i zobaczyłam, jak długi, chudy, ryżawy i brodaty młody sprzedawca ślizga się tanecznie po wykafelkowanej posadzce i coś nuci. Powiedział mu: „Co za dzień, wszyscy tańczą! Celnicy na lotnisku, sprzedawca w warzywniaku i teraz jeszcze pan…”
08.05.2012 | 12:54
A mówiąc o wiedźmie: szukając książki dla Mademoiselle, minęliśmy taką księgarnię, w całości homoseksualną.
08.05.2012 | 3:42
plusz: tak z czystej ciekawości, gdy przyszła na świat to księgarnia z pozoru była chłopczykiem czy dziewczynką?
14.05.2012 | 9:20
andsol: poznałem ją, gdy już była zupełnie duża, miała niebieski szyld i fasadę. Ma, bo można ją w pełnej krasie tu: http://www.timeout.com/img/popUp/imageViewer.php?id=2526&image=21811&type=4