…albo jeszcze miałem taką wizję – powiedział w sobotę rano Adam – że umiem się porozumiewać ze zwierzętami, jak Batman, i przywołuję wilki, puchacze i nietoperze… Albo że jestem Więcejniżbreivikiem i idę tam do nich z karabinem, i… A wiesz, jak spałaś, to na namiocie przysiadł ptaszek… I jeszcze taką rozmowę słyszałem – Chłopiec pyta: Tata, a gdzie oni są, te namioty? – Poszli w góry. – Namioty?!

Potem pekaes do Komańczy. Wchodzi dwóch chłopaków z grzybami i kobieta z wielkim garnkiem. Podzwania garnkiem, podzwania sprzączkami i mówi: Nie ma grzyba w tym roku; się zobaczy, w jesieni co będzie. W Nowym Łupkowie, gdzie koło przystanku jest drogowskaz na koniec świata, obserwuję przez szybę człowieka z siatką z Delikatesów Centrum. Pali, już prawie filtr i długie pożółkłe paznokcie. Wsiada, uderza głową w lusterko wsteczne, krzywię się empatycznie, kierowca puszcza do mnie oko.

W Komańczy sprawdzamy rozkład jazdy, do Moszczańca w niedziele i święta pekaes za kilka godzin. Na obiad idziemy, na zakupy, do bankomatu, na ławeczkę w Kompleksie Rekreacyjnym w Komańczy, zakaz przebywania po zmroku, fontanna, Matka Boska Niewidoczna. Potem na przystanek, jakaś pani z głębokim dekoltem głęboko się pochyla (U mnie w podstawówce mówiło się w takich sytuacjach „darmowe kino”, mówi Adam), pekaes nie nadjeżdża, dociera do nas, że daliśmy się zwieść elipsie kwantyfikacyjnej, idziemy łapać stopa.

Łapiemy sympatyczne małżeństwo koło pięćdziesiątki. Pani opowiada o niedźwiedziach. Że jest ich ostatnio coraz więcej, wilków zresztą też, że w samym Beskidzie Niskim niedźwiedzi jest już podobno około sto trzydzieści, że w tej i w tamtej okolicy zwłaszcza, i że pytała wczoraj leśniczego, co należy robić, jak się trafi na niedźwiedzia. No właśnie, co? Odpowiedział mi w sposób, który mnie trochę zeźlił… „Proszę pani, jak się pani boi niedźwiedzia, to niech pani nie chodzi do lasu”.

[zdjęcia]