Jadąc rano do pracy (rowerem pod górkę przez most), poczułam, że powietrza jest jakoś za mało. Może uchodzi z Ziemi, bo nagle spadło ciśnienie. I teraz się podusimy, jak wujek pedofil, co zmarł na POChP – to trochę potrwa, bo to trochę trwa. Nie chcę tak umierać, ale uciec nie ma, ani gdzie, ani jak. (Wujek nie żyje, cieszą się dzieci, przez mętne niebo samolot leci; ledwo leci).
Parę dni temu Adam opowiadał mi o kawce, która umarła w nocy, a rano wyszło z niej więcej robaków, niż ważyło to, co zostało. I o chorym gołębiu, co jak go weterynarz usypiał, to nie mógł znaleźć żyły i musiał zrobić zastrzyk w kark.
Ale kto wie, jak się zaczną dusić, może zmienią prawo. Dzień dobry, ty w te upały jak?