Pewnego razu dzik wyszedł na łąkę i zobaczył cielaka. Cielak miał trochę zbyt kędzierzawe futerko, ale poza tym był bardzo ładny, więc dzik podszedł do niego.
– Dasz się zaprosić na spacer po lesie? – zapytał.
Cielak spojrzał na niego wielkimi oczami, w których dzik pięknie się odbijał.
– W lesie są dusiołki – powiedział.
– Nie ma! – odparł dzik. – Nie ma żadnych dusiołków. Są za to pyszne żołędzie.
– Nie lubię żołędzi – cielak liznął zasmucony pysk dzika. – Ale lubię sól.
Dzik był słony od potu, bo cały dzień biegał po lesie.
Cielak lizał dzika swoim wielkim szorstkim jęzorem przez dwie godziny. Lizał go mocno, czule i dokładnie, po całym ciele – było to dość niezwykłe i bardzo przyjemne.
– Muszę już iść – powiedział w końcu dzik. – Odprowadzisz mnie kawałek?
– Nie mogę – odpowiedział cielak. I dodał z prostotą: – Nie zauważyłeś łańcucha?
Po powrocie do lasu dzik długo myślał o cielaku i długo czuł na sobie ślady jego liźnięć.
Było mu trochę smutno – no bo co zrobić z takim cielakiem?