gdy noc bezdenna ukwiazdy obrzmiałe
w dotkliwym ogrodzie mękała
na obłąganku stygnącym porankiem
krukaczka złowistna siedziała
zaś w cieniu trującji nad brzegiem znałuży
patatak na gęślum przygrywał
tam gdzie ślinabab rósł tkliwy choć duży
i słodkie żale wspomijał
analie kwitły mentale wzrastało
rozskosznie pachniały zestudnie
i prawdzinóżką się niby sięgało
i zełka się szkliły przecudnie
kocica w miauczce mknie w gorącz ścierwiska
sobotwór odprawia niewpory
kot niewiedzialny pięść w dziesięść zaciska
by fichtać gęsienic otwory
i mylślą złuchają i paczą na Pana
lecz sens im i prawda umyska
bo tautologia jak bańka mydlana
kulista jest pusta i śliska
29.02.2012 | 12:27
Piękne…aż uroniłem. Powtórzę to po raz wtóry i wtóry: jest Pani wyśmienitą poetką!
29.02.2012 | 12:33
Ojej :-) Dziękuję.
Zwłaszcza że to lorem ispum powstało dzięki patatakowi, którego Pan wymyślił!
29.02.2012 | 9:20
kulaj tę bańkę, niech zrazu pomyka,
pleonazm niech w płozach się płuży,
pod włos bierz aj-aja, śluzicę, dzika,
w bańce je zapnij, wymyziaj w kałuży.
– nie umywa się, ale prawda jest taka, że nie każdy nosi w sobie patataka
01.03.2012 | 10:05
Wiedziałam! Jesteś Witkacym naszych czasów! To lepsze niż kądzioł w trykrętnych pordeliansach! I jaki rytm i rym!
03.03.2012 | 6:09
to miło, że plusz okazał się aktiv na jotefie :}
03.03.2012 | 8:26
Trudno pozostać obojętnym na takie wersy :-)
09.07.2012 | 10:43
Jak to się stało, że nie widziałem wcześniej
Prześliczne :)