W latach osiemdziesiątych starsza z moich młodszych sióstr i ja byłyśmy małe i jeszcze tylko dwie. Układało nam się rozmaicie, przeważnie nie najlepiej (przeważnie z mojej winy), ale słodycze dzieliłyśmy po równo. Czy dostałyśmy od Dorosłych kukułki, czy krówki, czy wyblakłe groszki – zawsze mozolnie rozkładałyśmy je na dwie równe kupki.
Któregoś razu zobaczyli to rodzice i chyba im się nie spodobało.
– Po równo? To komunizm.
Zmartwiłyśmy się. Wiedziałyśmy, że komunizm jest zły. Rodzice z nim walczyli. Mieli kalendarz z Wałęsą, chodzili na demonstracje, roznosili jakieś ulotki i nawet kiedyś coś drukowali na strychu, a ja, wtedy mniej więcej czteroletnia, snułam się po domu i mruczałam złowieszczo „Panowie przyjdą”, ale nie przyszli, a potem maszyna się zepsuła.
Z nielegalnych książeczek dla dzieci wyłaniał się ponury obraz. Pryszczaci zomowcy bijący ludzi pasami (autorzy innej książeczki dodawali wprawdzie, że nawet pod twardą zbroją ZOMO puka jakieś serduszko, ale wywoływało to we mnie zbyt poważny moralny niepokój, żebym chciała się nad tym dłużej zastanawiać), smok komuna (w końcówce ostatniej z książeczek zredukowany do niedużego węża w słoiku z datą 1989) i walcząca z nim solidarność, smutasy i ponuraki, zły król Wojcieszko, uszaty kłamczuch w telewizorze, zero zabawy, zero cukierków. No i najprawdopodobniej właśnie przez komunizm świat w czołówce Dziennika Telewizyjnego był smutny i za kratami.
Dlatego kiedy dostałyśmy następny przydział kukułek, krówek czy wyblakłych groszków, wysypałyśmy go na stół, krzyknęłyśmy: „Precz z komunizmem, teraz solidarność! Każdy je, ile chce!”, i rzuciłyśmy się zagarniać każda jak najwięcej dla siebie.
Spodziewałyśmy się pochwały i uznania (nawet się rymowało!), ale rodzice chyba się obrazili. Powiedzieli, że solidarność to co innego, ale kiedy zapytałyśmy co, nie chcieli wytłumaczyć.
No a nam, starszej z moich młodszych sióstr i mnie, cała ta solidarność zwyczajnie się nie spodobała. Za dużo nerwów. I wydawała się po prostu niesprawiedliwa. Wróciłyśmy do komunizmu, ale na wszelki wypadek w tajemnicy.
Il. Piotr Marianowicz, w: Paweł Pożarski, Bajka o Królewnie Śnieżce i 10 mln krasnoludków, Oficyna Wydawnicza RYTM, 1985.
19.05.2015 | 5:39
Wszystko jasne. Za młodu komunistka, potem apostazjanka a teraz to kto wie, może dżenderówka.
19.05.2015 | 6:21
Oczywiście, że dżenderówka!
20.05.2015 | 11:27
Tłumaczyliśmy co to jest solidarność, ale Was to chyba nudziło i wolałyście w tajemnicy dzielić cukierki na sposób komunistyczny. To se ne vrati…
20.05.2015 | 11:34
Ale przedstawiliście jakiś sensowny niekomunistyczny model podziału słodyczy? Na pewno nie!