Liceum, męska ubikacja, Iwasz, jego koledzy i ja. Siedzę na parapecie i rzucam kostką do gry, chłopaki obstawiają, co wypadnie. Raz trafiają, raz nie, wiadomo. Za którymś razem mówię: Teraz będzie siódemka. I wszyscy, tak jak przy poprzednich rzutach, pochylają się nad podskakującą kostką.