Kiedy byłyśmy małe, rodzice hodowali króliki. Za garażem, tam gdzie pod koniec wojny Bucholz zastrzelił Malinkego (lub odwrotnie), stały przy ścianie klatki z desek i siatki ogrodzeniowej. Starsza z moich młodszych sióstr i ja często tam chodziłyśmy. Głaskałyśmy króliki, zaglądałyśmy w ich dziwne czerwone oczy, karmiłyśmy mleczami i trawą. Niektóre miały kolczyk w jednym uchu, jak Adaś, najlepszy przyjaciel rodziców, który parę lat później przedawkował heroinę, i wyglądały bardzo zawadiacko. Czasami rodziły się młode – łyse i różowe.
Któregoś dnia wszystkie zniknęły. Mama powiedziała, że tata wywiózł je do lasu.
21.11.2011 | 7:27
duży pasztet.
21.11.2011 | 10:02
A ja ich nie pamiętam…. Tylko wiem ze były książki o hodowli zwierzątek futerkowych na Stegnach. Szkoda….
21.11.2011 | 8:45
Ślad
na grządce
głęboki i nieregularny, teraz już umiem to opisać: ślad
na grządce, trochę jasnej sierści
na roślinach, na ścieżkach, szczur w króliczej klatce,
ślad
na grządce, głęboki i nieregularny.
Ślad na grządce, głęboki i nieregularny.
22.11.2011 | 3:26
też mieliśmy króliczki! ale później w naszych ogrodach postawili domy i króliczki nie miałyby trawy, mlecza, niczego, więc trzeba było je zlikwidować. ale pamiętam, że kiedy rodziły się małe, zawsze je braliśmy na ręce, gdy tylko podrosły, wypuszczaliśmy je, żeby sobie pokicały to i ówdzie, chociaż nie było wolno… :))
22.11.2011 | 4:32
rodziły się małe… braliśmy je na ręce… żeby pokicały… zlikwidować.
22.11.2011 | 7:48
@ vontrompka: I kamizelka, dość brzydka.
@ iwasz: Panna To też mówi, że nie pamięta. Co jest? Przecież nie wymyśliłam sobie tych królików.
@ tlon_uqbar: Zginął Odys, i Penelopa zginęła, i młode.
@ mnemographies: Przyprawiłaś mnie o poważną konfuzję. Niektóre eufemizmy są czemuś dużo bardziej złowrogie niż te właściwe słowa.
@ vontrompka: Tę kwestię trzeba było ostatecznie rozwiązać.
22.11.2011 | 10:20
ja pamiętam króliczki, może to te same? Tylko moje były na działeczce dziadka na warszawskiej woli, no i świnie też tam trzymał…
23.11.2011 | 12:12
Aasia, nieno, te moje były w P-nie. A Mnemographies jest chyba nie z W-wy. I Świetlicki też, też nie.
—
I jeszcze, to mi się skojarzyło.
23.11.2011 | 10:00
Ostateczne rozwiązanie kwestii króliczej nie polegalo na ich eksterminacji. Kiedy P. szedł do wojska „tak po studiach, na rok, nie na front” (J. K. Kelus) ja wraz z J.F i Panną To przeniosłam się do W-wy i nie bylo nikogo, kto by królików doglądał. P. wsadzal je do pudeł i wywoził do lasu daleko od P-na, żeby żyly i umarły jak Wolne Króliki. One zresztą wiedzialy, co to prawie wolność, bo wymykaly się nocami z klatek i buszowaly po ogrodzie, gdzie kopały sobie głębokie nory.
23.11.2011 | 10:53
Ale to było ostateczne rozwiązanie. A przedtem ojciec z Pawłem dokonali masowego królobójstwa.
23.11.2011 | 4:37
@jf żartowałam przecież, że to te same ;).
Myślę że była moda na hodowanie królików (potem się skończyła, bo już łatwiej było o mięso)
23.11.2011 | 4:46
Masowe królobójstwo miało miejsce dużo wcześniej. To był pomysł Pawła i to on dokonywał mordów :( Nigdy więcej nie miała taka rzecz miejsca w P-nie
23.11.2011 | 6:58
@ aasia: Bardzo mi się podoba pomysł z hodowaniem świń na działce. Dużo ich było?
@ mamrot: Opowiadałaś, że robili to razem.
24.11.2011 | 1:54
Byli tam razem – ja wywoziłam dzieci jak najdalej od domu – ale mordował i obdzierał ze skóry Paweł, P. woził potem truchełka do kolegi historyka, który handlował mięsem. Sami nie spróbowaliśmy. Potem Babcia przyrządziła królika, którego udusiła Funia (suka Adama). Wszystkim wmówiła, że to był kurczak.
25.11.2011 | 3:28
@jf chyba maksymalnie 2 swinie naraz miał, ale bym musiała taty zapytać. Generalnie świnie biedne były i ciasno miały. Dziadek i jego brat je zabijali,(no ale może kto wie – może to tylko jego brat je zabijał ;))
@mamrot :) Paweł na pewno po obdarciu truchełek, spijał dodatkowo ciepłą króliczą krew, a Piotr bezradnie patrzył :)
25.11.2011 | 4:19
I P. patrzył bezradnie i nawet próbował coś powiedziec w stylu, „Pawle, ale czy jesteś tego pewien?”, ale słowa więzły mu w gardle, gdy widział rozkosz mieszającą się z szaleństwem w oczach swego brata. (…) A krew skapywała mu po ustach brudząc jego śnieżnobiałą koszulę. „A tak poza tym, to jak on to dopierze?” myślał P.
27.11.2011 | 7:30
@ mamrot: A KAMIZELKĘ pamiętasz?
@ aasia: Wyobraziłam sobie Ucieczkę Świń…
@ aasia, iwasz: Kolejnych królików Paweł już nawet nie zjadał; odgryzał tylko głowy, spluwał przez zęby zabarwioną na różowo flegmą, obdzierał drżące jeszcze truchełka ze skóry i parujące w zimowym słońcu ciskał na ziemię, by następnie miotając się w konwulsjach haniebnej rozkoszy, deptać je nogą obutą w wyglansowane oficerki (po pradziadku). Piotr, choć prawdziwy mężczyzna, któremu zawsze obce były dobre dla bab porywy uczucia, teraz drżący skulił się w trawie i wstrząsany paroksyzmami najgłębszej odrazy, histerycznie szlochał, od czasu do czasu osłabłą nagle dłonią gładząc zdarte z trupka futerko.