Któregoś zimowego wieczoru Lola Amatorka jechała tramwajem do Inkasenta o Białych Dłoniach. Stała przy drzwiach, tyłem do kierunku jazdy, oparta plecami o ścianę kabiny motorniczego. Na przystanku Rondo B wsiadł niski starszy pan z dziwnym błyskiem w oku. Stanął obok Loli i nie patrząc na nią, powiedział półgłosem:
– Stoję obok pani.
Lola spojrzała na niego, uśmiechnęła się i kiwnęła głową.
– Z tyłu oparcie – kontynuował starszy pan – z przodu pustka… Jak zahamuje, to polecimy. Ma pani spadochron? …Ja też nie.
– Jak gwałtownie ruszy – poprawiła go Lola po chwili namysłu.
– Tak… Niech nie rusza. Niech tylko hamuje. Narzeczony jedzie?
– Tym tramwajem nie.