Obudziliśmy się rano, trudno nam było wstać, bo do końca świata niedużo zostało. Takiego planowego chyba, to znaczy to było wiadomo od dawna. Że słońce będzie coraz większe i większe i coraz bliżej Ziemi. Albo jakaś wielka planeta. No i było, było już tak blisko, że swoją grawitacją zaburzało czas. Przeskakiwał jak porysowana płyta kompaktowa. Tak się potykał jakby, dostawał czkawki. Na bardzo krótkich interwałach, zapętlało minutę, dwie. I to się pamiętało, miało się świadomość, że przeskoczył czas. Dlatego to było bardzo męczące, ale z drugiej strony – za tym drugim, trzecim, czwartym razem, można coś było zrobić lepiej. Albo chociaż inaczej.

Obudziliśmy się rano, długo nie mogliśmy wstać, bo do końca świata niedużo zostało. Planowego końca, to znaczy: to było wiadomo, w szkole o tym uczyli. Że słońce będzie coraz większe i większe, i coraz bliżej Ziemi. Albo jakaś wielka planeta. No i tak się stało, i było już tak blisko, że jego grawitacja zaburzała czas. Przeskakiwał jak porysowana płyta kompaktowa. Jakby się potykał, dostawał czkawki. Zapętlało już bardzo krótkie odcinki, minutę, dwie. I to się pamiętało, miało się świadomość, że przeskoczył. Dlatego to było bardzo męczące, ale z drugiej strony – za tym drugim, trzecim, czwartym razem, dało się zrobić coś lepiej. Albo chociaż inaczej.

Obudziliśmy się rano, ale długo nie mogliśmy wstać, bo do końca świata niedużo zostało. Planowego końca, to znaczy ludzie od dawna wiedzieli, uczyli się w szkole. Że słońce będzie coraz większe i większe, i coraz bliżej Ziemi. Albo jakaś wielka planeta. Teraz było już tak blisko, że grawitacja zaburzała czas. Przeskakiwał jak porysowana płyta kompaktowa. Potykał się jakby, dostawał czkawki. Zapętlało już bardzo krótkie odcinki, minutę, dwie. I to się pamiętało, miało się świadomość, że przeskoczył czas. Bardzo to było męczące, ale za tym drugim, trzecim, czwartym razem, dało się zrobić coś lepiej. Albo chociaż inaczej.