P-ce, zjazd rodzinny z okazji świąt, późna noc, wszyscy dorośli pijani.
Ojciec: Wojna… Jechaliśmy przez pole minowe… Nagle rosyjski posterunek. Ty wiesz, co to jest? Osiemnastoletnie chłopaki z karabinami, pijani. I Henry odpychający lufy, take a fucking break, baba… Jedź ze mną na wojnę.
Słuchamy go mało uważnie, znamy to na pamięć, nie chcemy jechać na wojnę. Starsza z moich młodszych sióstr gładzi się po nodze.
Starsza z moich młodszych sióstr: O, jakie mam gładkie nogi.
Gładzę starszą ze swoich młodszych sióstr po nodze: O, rzeczywiście.
Mama: Jakie wy jesteście ładne.
Mój czternastoletni brat: To ja idę spać.
Wszyscy: Dobranoc.
Ojciec wstaje, podchodzi do drzwi sypialni: Czy wszyscy mężczyźni poszli spać?
I zaraz sam sobie odpowiada: Tak. To dobranoc. Prowadźcie sobie dalej te swoje nieadekwatne babskie rozmowy.
15.04.2011 | 1:37
Obraz wojennych opowieści Ojca staje się wprost proporcjonalnie przerażający i krwawy w stosunku do ilości i mocy wypitego alkoholu. Podejrzewam, że „Iliada” i „OOdyseja” też kiedyś mialy wersje pierwotne, w których konflikty były błache, a zamiast krwi lalo się wino…