dla Telemacha*
Wujek miał wąsy i skarpetki w romby. Kiedyś uczył w podstawówce, ale zrezygnował, bo bał się uczniów. Cofał się pod naporem ich wrogich spojrzeń aż pod tablicę i stał, z całej siły wbijając się w nią plecami. Spuszczał wzrok, mówił szybko, cicho i niewyraźnie. Po południu jego wełniana kamizelka była cała w kredowym pyle.
Później otworzył mały warsztat i zajął się dorabianiem kluczy. Jego dłonie zawsze były nienaturalnie czyste – białe jak dwa kawałki surowego ciasta, ani ciepłe, ani zimne, bez zapachu.
Wolny czas spędzał na placu zabaw. Dyskretnie przyglądał się dzieciom. Fascynowały go. Pozbawione poczucia odpowiedzialności, ale obdarzone wyobraźnią tak potężną, że zdolną stworzyć świat. Okrutne, beztroskie i straszne.
Nigdy ich nie zaczepiał, nie odważyłby się. Między nim a dziećmi była przepaść, zdawał sobie z tego sprawę, nie próbował, nawet w marzeniach. Po prostu patrzył i tęsknił.
W piątek został trochę dłużej. Ściemniało się, dzieci wracały do domów. Jeden z chłopców przeszedł tuż obok wujka i otarł się prowokacyjnie o jego kolano. Wujek znieruchomiał. Chłopczyk spojrzał mu w oczy i z całej siły kopnął go w kostkę.
– Pedofil!
Wujek został sam na pustym placu zabaw. Usiadł na karuzeli. Spod nogawek przykrótkich spodni wyłoniły się skarpetki w romby i kilka centymetrów białej, pokrytej rzadkimi włosami skóry. Wujek odepchnął się od ziemi, karuzela jęknęła.
Zamknął oczy. Na jego kolanach siedziała pięcioletnia księżniczka Tacjanna.
Karuzela się kręciła. Księżniczka się śmiała. A wujek ją łaskotał, łaskotał, łaskotał…
* Ze względu na prośbę wyrażoną tu.
27.04.2011 | 1:11
Bardzo dobre i okropnie smutne zarazem!
Moim wychowawcą w starszych klasach podstawówki był facet, będący przeciwieństwem nieśmiałego wujka. Chyba nie miał pedofilskich zapędów, bo interesowały go dziewczynki ze starszych klas, które już mialy biust. Szacował je wzrokiem, zapuszczał żurawia w dekolt, uwielbiał robić aluzje do fizjologii dorastania. Z koleżankami kpiłyśmy, że na wycieczkę szkolną jedzie z teczką pełną podpasek. Miał czarne pekaesy, czerwoną, spoconą twarz i był całkiem niezłym nauczycielem historii…
27.04.2011 | 9:04
A u nas był taki pan od zetpetów. Miał wąsy i wcale nie był nieśmiały. Flirtował z tymi dziewczynami, które już miały piersi. Mnie nie zaczepiał, bo wyglądałam jak chłopiec :-)
A ten pan od historii wydaje mi się z opisu skrajnie obleśny.
28.04.2011 | 2:37
I taki był. Ponadto nosił fioletowe i beżowe garnitury z krempliny.
01.05.2011 | 4:26
OT: Dlaczego zawsze tu się (zawsze) pojawiają interesujące tematy, gdy ja jestem (całkiem) poza siecią?
NT: Piękne. Ale czy zdrowe? Bo pozostawia z uczuciem niespełnienia.
02.05.2011 | 8:16
a pamiętasz pana z cukierni w P.? niby nic, bardzo miły pan, który częstuje dziewczynki ciastkami, a jednak było coś niesmacznego w tym. w końcu uznałyśmy, że nie będziemy więcej tam chodzić.
02.05.2011 | 10:00
Czekaj… Nie bardzo? Pamiętam Pana Klucznika, do którego zaglądałyśmy z Zosią pogadać, ale przestałyśmy, kiedy zaczął nas dotykać – niby nic, że szalik ci zawiążę, zmarzniesz, o goła szyja – ale jakoś tak dziwnie, łaskotliwie, spastycznymi ruchami szaleńca.
02.05.2011 | 12:16
Czekaj… Z tej cukierni niedaleko pogotowia?
02.05.2011 | 1:28
tak, tak koło pogotowia, cukiernia pana P. częstował nas ciastkami
02.05.2011 | 1:30
ale teraz, kiedy piszesz o kluczniku, to nie wiem czy nie myle miejsc i ludzi, ale jestem prawie pewna, że cukiernik, za to Klucznika nie pamiętam,a moze pamiętam, jak przez mgłę
04.05.2011 | 9:56
Był i cukiernik i klucznik, ale moim zdaniem oni nie mieli wiadomych intencji.
04.05.2011 | 11:06
Ty chcesz tak myśleć. Według mnie ich intencje, zwłaszcza klucznika, były bardzo niejasne.
05.05.2011 | 9:51
może i masz rację mamrot, ale skąd my, małe dziewczynki, nigdy niesłyszące o takich historiach mogłyśmy mieć takie podejrzenia? coś było nie tak i my to wiedziałyśmy, coś było fuj w nich obu.
06.05.2011 | 11:26
Rzeczywiście, w kluczniku było coś fujciowatego, natomiast w panu P. od ciastek mniej tego napewno.