Jest koło czwartej, idę ulicą, na chodniku przed sobą widzę swój cień. A właściwie dwa, nałożone jeden na drugi, z nieznacznym przesunięciem, jakby za moimi plecami świeciły dwa słońca.
Nie, zaraz, słońce jest jedno. Może coś złego dzieje się z moimi oczami. Czy inni widzą to samo, co ja? Patrzę na cień mężczyzny przechodzącego obok. Też jest podwójny. Co za ulga.
05.07.2011 | 9:05
Przedwczesna ulga.
Cień tego mężczyzny widziałaś swoimi oczami… On mógł widzieć swój i Twój cień pojedyńczo:-))
05.07.2011 | 9:09
Oj tam oj tam, może było jednak jakieś drugie źródło światła za Twoimi plecami – na przykład ta planeta „Melancholia” od Vontriera. Nie sprawdziłaś, czy nie leci za Tobą jakaś planeta?
05.07.2011 | 9:59
Niektórzy faceci są tak ważni, że mają trzy cienie, zamiast się zakompleksiać pomyśl jaki ten Twój jeden był jedyny.
05.07.2011 | 10:02
@ andsol: Ale ja miałam dwa :-)
06.07.2011 | 9:53
A może jest w Tobie jakaś podwójna natura… część Ciebie z poprzedniego wcielenia? Wszystko zależy od tego jak było z tymi cieniami, czy jeden z nich był intensywniejszy…
06.07.2011 | 10:34
Ja mam bardzo często dwa cienie i nigdy się nie zastanawialam skąd się biorą. Jeden jest zazwyczaj bledszy. Sprawdź, o której wschodził księżyc tego dnia. Czy zjawisko powtórzyło się raz jeszcze?
06.07.2011 | 1:23
Two Suns in the Sunset ?
http://www.youtube.com/watch?v=GW8R6YaW1sE
19.07.2011 | 5:07
a tak na poważnie, to ten podwójny cień to od księżyca był, tak? bo ja przyznam, że nie wiem :-(
19.07.2011 | 10:08
Od księżyca nie mógłby chyba być, bo światło słońca przyćmiłoby światło księżyca. Podejrzewam, że raczej od dużego zajączka puszczonego przez szklaną/lustrzaną fasadę jakiegoś budynku.
12.01.2013 | 7:55
Dziękuję za tę racjonalizację. Zestresowały mnie te dwa cienie. Wiesz, tuż pod mostkiem zaczął rosnąć mi elektron wielkości piłki tenisowej. [Najpierw napisałem: elektron naładowany ujemnie, ale sprawdziłem. Ładnie o nim piszą.]